Zdjęcie i opis kędzierzawego gryfa (Mushroom Sheep) (Grifola frondosa)

Kędzierzawy Gryf (Grifola frondosa)

Systematyka:
  • Zakład: Basidiomycota (Basidiomycetes)
  • Podobszar: Agaricomycotina (Agaricomycetes)
  • Klasa: Agaricomycetes (Agaricomycetes)
  • Podklasa: Incertae sedis (nieokreślona)
  • Zamówienie: Polyporales
  • Rodzina: Meripilaceae (Meripilaceae)
  • Rodzaj: Grifola
  • Gatunek: Grifola frondosa (Griffin curly (Mushroom sheep))
    Inne nazwy grzyba:
  • Grzyb baran

Inne nazwy:

  • Grzyb baran

  • Grzyb Tinder

  • Meitake (maitake)
  • Tańczący grzyb
  • Grzyb Tinder

Kędzierzawy gryf

Griffin kędzierzawy ( łac. Grifola frondosa ) to grzyb jadalny, gatunek z rodzaju Grifola z rodziny Fomitopsidaceae.

Ciało owocowe:

Kędzierzawy gryf, nie bez powodu nazywany również grzybem baranowym, jest gęstym, krzaczastym skupiskiem grzybów „pseudo-czapkowych”, o dość wyraźnych nogach, przechodzących w kapelusze w kształcie liścia lub języka. „Nogi” są jasne, „czapki” ciemniejsze na krawędziach, jaśniejsze w środku. Ogólny zakres kolorów jest od szaro-zielonkawego do szaro-różowawego, w zależności od wieku i oświetlenia. Spód „kapeluszy” i górna część „odnóży” pokryte są cienką rurkową warstwą zarodnikową. Miąższ jest biały, dość kruchy, ma ciekawy orzechowy zapach i smak.

Warstwa zarodnikowa:

Drobno porowata, biała, mocno opadająca do „łodygi”.

Proszek zarodników:

Biały.

Rozpowszechnianie się:

Kędzierzawy gryf znajduje się w Czerwonej Księdze Federacji Rosyjskiej, rośnie dość rzadko i nie corocznie na pniach drzew liściastych (częściej - dęby, klony, oczywiście - i lipy), a także u podstaw żywych drzew, ale jest to jeszcze mniej powszechne. Można go zobaczyć od połowy sierpnia do połowy września.

Podobne gatunki:

Grzyb baran nazywa się co najmniej trzema rodzajami grzybów, które nie są do siebie zbyt podobne. Pokrewny griffola umbelata (Grifola umbelata), rosnący w przybliżeniu w tych samych warunkach iz taką samą częstotliwością, jest skupiskiem małych skórzastych kapeluszy o stosunkowo okrągłym kształcie. Sparassis crispa, czyli tzw. Kapusta grzybowa, to kula z żółtawo-beżowych ażurowych „łopatek” i rośnie na resztkach drzew iglastych. Wszystkie te gatunki łączy format wzrostu (duże skupisko, którego fragmenty można podzielić na nogi i czapki o różnym stopniu zwartości), a także rzadkość. Prawdopodobnie ludzie po prostu nie mieli okazji bliżej poznać tych gatunków, porównać i podać różne nazwy. I tak - w jednym roku gryf parasolowy służył jako owca-grzyb, w innym - kręcone sparassis ...

Jadalność:

Specyficzny orzechowy smak - dla amatora. Najbardziej podobał mi się baran duszony w śmietanie, taki był marynowany. Ale przy tej interpretacji, jak mówią, nie nalegam.

Uwagi

Każdy ma swojego barana. Na wiecu w Machrze Andriej Bogdanow poczęstował wszystkich kiszonym grzybem owczym, którym, jak się wydaje, była Grifola umbelata. (Nawiasem mówiąc, mój w marynowanej formie wypadł znacznie gorzej, chociaż, jak mi się wydaje, nie jest to już kwestia grzyba.) Stara literatura woli nazywać kręcone sparassis baranem (wydaje się). Ogólnie każdy - jego własny; z reguły przeciętny człowiek rzadko spotyka w swoim życiu dwóch lub trzech kandydatów do roli barana (nie mówiąc już o sezonie). Więc każdy ma rację.

Po raz pierwszy spotkałem swojego barana w tym samym 2003 roku. Na północ od Czarnej Ziemi, dokładnie tam, gdzie 300 lat temu minęła słynna Tula Zaseki broniąc Moskwy przed Turkiem i Tatarem, dziwaczny - jak na moskiewskie standardy - lipowy (jak las sosnowy, tylko zamiast sosen - lipy, zarośla do pasa, las jednocześnie gruba i przezroczysta), wydeptana ścieżka ... Już z daleka widać było, że „coś siedzi” na pniu przy ścieżce. Siedział tam duży kędzierzawy przedmiot, otoczony czcigodnym orszakiem micen i ceglastoczerwonych fałszywych. Grzybowy baran! Wystarczy sekunda, żeby wymawiać sobie to imię.

Niestety, pierwsze spotkanie było ulotne. Baranowi (a raczej baranom - dwa masywne spawy na jednym pniu) nie pozwalano sobie fotografować ze względu na słabe oświetlenie i mżący deszcz, ale nie prosili o kosz ze względu na swoją rzadkość. Następnego dnia zamiast baranów na pniu widoczne były tylko żałosne plasterki. A przecież nie ma tu wielu ludzi, a ścieżką do przemysłu drzewnego pięć kilometrów dalej idą tylko czysto miejscowi mężczyźni ... ale tak się okazało.

Kolejny rok oczywiście nie zadowolił mnie niczym. „Rzadko, nie raz w roku” - pisałem, oglądając znajomy pień drzewa, gdybym w ogóle miał jakieś notatki. Ale w 2005 roku w tym samym miejscu i w tym samym czasie znalazłem dwa duże i urocze barany. O czym właściwie mówię. Szkoda jednak, że uzupełnienie tej strony o nowe zdjęcia nie będzie możliwe przed jesienią 2007 ...