Zdjęcie i opis Kombuchy (Medusomyces Gisevi)

Kombucha

    Inne nazwy grzyba:

  • Grzyb herbaciany

Synonimy:

  • Kombucha

Kombucha - kombucha

Kombucha. Niezrozumiałe śliskie coś unoszące się w słoiku starannie pokrytym czystą gazą. Cotygodniowa procedura pielęgnacji: odcedzamy gotowy napój, opłukujemy grzyb, przygotowujemy dla niego nowy słodki roztwór i odsyłamy z powrotem do słoika. Obserwujemy, jak ta meduza prostuje się, przyjmuje wygodną dla siebie pozycję. Oto prawdziwa „ceremonia parzenia herbaty”, nie trzeba jechać do Chin, wszystko jest pod ręką.

Pamiętam, jak ta dziwna meduza pojawiła się w naszej rodzinie.

Mama pracowała wtedy na uniwersytecie i często opowiadała najróżniejsze wiadomości ze świata „nauki ścisłej” lub ze świata pseudonaukowych spekulacji. Byłam jeszcze dość mała, przedszkolakiem i chętnie łapałam wszelkiego rodzaju podstępne słowa, aby później przestraszyć moich przyjaciół. Na przykład słowo „akupunktura” to okropne słowo, prawda? Zwłaszcza, gdy masz 6 lat i boisz się zastrzyków. Ale siedzisz i słuchasz jak zauroczony, bo to czysta magia: wbijać same igły, opróżniać igły w „właściwe” miejsca, bez strzykawek z obrzydliwymi szczepionkami, po których skóra swędzi - i wszystkie choroby znikają! Wszystko! Ale prawda jest taka, że ​​aby poznać te „właściwe punkty”, trzeba uczyć się przez długi czas, wiele lat. To objawienie nieco ostudziło mój dziecięcy zapał, aby natychmiast uzbroić się w paczkę igieł i leczyć każdego z rzędu,od kilkunastu kurczaków w kurniku i naszego starzejącego się kota po wściekłego psa sąsiada.

Aż pewnego wieczoru moja mama wróciła do domu z pracy, starannie niosąc jakiś dziwny rondel w swojej sznurkowej torbie. Położyła rondel uroczyście na stole. Moja babcia i ja niecierpliwie czekaliśmy na to, co tam jest. Miałem oczywiście nadzieję, że pojawił się jakiś nowy przysmak. Mama otworzyła wieko, zajrzałem do środka ... Meduza! Na dnie rondla leżała paskudna, umierająca, żółtawo-mglisto-brązowa meduza, lekko pokryta przezroczystą żółtawą cieczą.

Głupia scena. No wiesz, brutalny, jak w najlepszych produkcjach Generalnego Inspektora.

Babcia jako pierwsza znalazła dar mowy: „Co za obrzydliwość?”

Mama najwyraźniej była gotowa na takie przyjęcie. Powoli umyłem ręce, wziąłem talerz, zręcznie podniosłem meduzę z rondla, położyłem na talerzu i zacząłem mówić.

Kombucha - kombucha

Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam z tej historii. Zdjęcia i wrażenia pozostały w mojej pamięci. Gdyby były zawiłe słowa, takie jak „Akupunktura”, prawdopodobnie zapamiętałbym więcej. Pamiętam, jak dziwnie było dla mnie patrzeć, jak moja mama bierze tego potwora rękami, wyjaśniając, gdzie jest w górę iw dół, i że rośnie w „warstwach”.

Kombucha - kombucha

Mama bez przerwy przygotowała mieszkanie dla meduzy: wlała przegotowaną wodę do trzylitrowego słoika (to koniec lat sześćdziesiątych, brakowało pojęcia „kupionej wody pitnej”, zawsze gotowaliśmy wodę z kranu), dodała trochę cukru i uzupełniła herbatę z czajnika. Potrząsnąłem słoikiem, żeby cukier rozpuścił się szybciej. Ponownie wzięła meduzę w dłonie i wrzuciła do słoika. Ale teraz wiedziałem, że to nie meduza, to była Kombucha. Grzyb wpadł do słoika prawie na sam dno, po czym powoli zaczął się prostować i unosić. Siedzieliśmy i patrzyliśmy zafascynowani, jak zajmuje całą przestrzeń puszki na szerokość, jak puszka okazała się dokładnie do niego pasować (niech żyje GOST i znormalizowane rozmiary szklanych pojemników!), Jak powoli się unosi.

Mama wzięła filiżanki i wylała na nie płyn z rondla. Spróbuj! - babcia zacisnęła usta z obrzydzeniem i stanowczo odmówiła. Spoglądając na moją babcię oczywiście też odmówiłem. Później, wieczorem, mężczyźni, ojciec i dziadek, pili napój, nie rozumiałem reakcji, wydaje się, że im się to nie podobało.

Było wczesne lato i było gorąco.

Moja babcia zawsze robiła kwas chlebowy. Prosty domowy kwas chlebowy według prostej receptury, bez kultur starterowych: suszony prawdziwy „czarny” okrągły chleb, niemyte czarne rodzynki, cukier i woda. Kwas przechowywano w tradycyjnych trzylitrowych słoikach. Słoik kombuchy zajął swoje miejsce w tym samym rzędzie. W upale ciągle byłam spragniona, a kwas chlebowy mojej babci był najtańszy. Kto pamięta tamte czasy? Były maszyny z sodą, 1 kopiejka - po prostu napój gazowany, 3 kopiejek - soda z syropem. Maszyn było niewiele, mieszkaliśmy wtedy na przedmieściach, były tylko dwie w zasięgu spaceru, ale nie pozwolono mi podejść do jednej z nich, bo tam musiałem przejść przez ulicę. I ciągle coś się kończyło: nie było wody, nie było syropu. Przychodzisz jak głupiec ze swoją szklanką, ale nie ma wody. Mógłbyś, gdybyś miał szczęście, kupić citro lub lemoniadę w półlitrowej butelce,ale nie dali mi na to pieniędzy (wydaje się, że kosztowało to trochę ponad 20 kopiejek, w szkole dostałem tylko tyle pieniędzy, że mogłem zaoszczędzić na śniadaniu). Dlatego kwas babci uratowany przed pragnieniem: wbiegasz do kuchni, łapiesz kubek, szybko łapiesz puszkę, wlewasz magiczny napój przez gazę i pijesz. To absolutnie niezapomniany smak! Tyle różnych rodzajów kwasu chlebowego wypróbowałem później, w czasach postsowieckich, nigdy nie znalazłem czegoś podobnego.Tyle różnych rodzajów kwasu chlebowego wypróbowałem później, w czasach postsowieckich, nigdy nie znalazłem czegoś podobnego.Tyle różnych rodzajów kwasu chlebowego wypróbowałem później, w czasach postsowieckich, nigdy nie znalazłem czegoś podobnego.

Minęły trzy tygodnie od tego wieczoru, kiedy mama przyniosła do domu czyjś rondel. Opowieść o meduzy, która się z nami osiedliła, już zniknęła z mojej pamięci, w ogóle nie pamiętam, kto opiekował się grzybkiem herbacianym i gdzie poszedł napój.

Aż pewnego dnia dokładnie to, co powinno się wydarzyć, co ty, drogi czytelniku, już się domyślasz. Tak. Pobiegłem do kuchni, chwyciłem puszkę bez patrzenia, nalałem sobie kwas chlebowy i zacząłem chciwie pić. Wypiłem kilka pełnych łyków, zanim zdałem sobie sprawę: nie piję kwasu chlebowego. Och, nie kwas chlebowy ... Mimo ogólnego podobieństwa - słodko-kwaśny i lekko gazowany - smak był zupełnie inny. Unoszę gazę - w słoiku, z którego właśnie nalałem sobie kwas, kołysze się meduza. Prawie powiększony od pierwszego spotkania.

To zabawne, że nie miałem żadnych negatywnych emocji. Byłem bardzo spragniony, a napój był naprawdę smaczny. Skończyłem powoli, małymi łykami, próbując lepiej smakować. Smakuje całkiem nieźle! Około dwudziestu lat później dowiedziałem się, że kombucha zawiera niewielki procent alkoholu, podobnie jak słowo „kombucha”. Wtedy nazwaliśmy to po prostu: „grzyb”. Pytanie „Co będziesz pić, kwas chlebowy czy grzybowy?” został zrozumiany jednoznacznie.

Cóż mogę powiedzieć ... tydzień później byłem już super-ekspertem od "grzyba", wrzuciłem na niego wszystkich moich przyjaciół, do "pędów" kolejka sąsiadów ustawiła się w kolejce do mojej babci.

Kiedy poszedłem do szkoły, ustawili się rodzice moich kolegów z klasy. Mógłbym łatwo i bez wahania grzechotać „punkt po punkcie”, czym jest Kombucha:

  • to jest żywe
  • to nie jest meduza
  • to taki grzyb
  • on sam rośnie
  • mieszka w banku
  • sprawia, że ​​napój przypomina kwas chlebowy, ale jest smaczniejszy
  • Mogę pić ten napój
  • zęby nie pogarszają się od tego napoju

Ten nieskomplikowany marketing dla dzieci działał na wszystkich, stopniowo słoiki z grzybami osiedlały się we wszystkich kuchniach okolicy.

Lata minęły. Zburzono nasze obrzeża, dostaliśmy mieszkanie w nowym budynku, na innym terenie. Długo się przeprowadzaliśmy, było ciężko, było lato i znowu było gorąco.

Kombucha - kombucha

Grzyb przewożono w słoiku, z którego spuszczono prawie cały płyn. I zapomnieli o nim. Może dziesięć dni dłużej. Znalazłem słoik po zapachu, kwaśnym specyficznym zapachu stojącej fermentacji drożdży z zgnilcem. Grzyb pomarszczył się, wierzch był całkowicie suchy, dolna warstwa nadal była wilgotna, ale jakoś bardzo niezdrowa. Nie wiem nawet, dlaczego próbowaliśmy go ożywić? Zrazu można było bez problemu zabrać. Ale to było interesujące. Grzyby myliśmy kilkakrotnie letnią wodą i zanurzaliśmy w świeżo przygotowanym roztworze słodkiej herbaty. Utopił się. Wszystko. Połóż się jak łódź podwodna. Jeszcze przez kilka godzin szedłem zobaczyć, jak tam jest mój zwierzak, a potem splunąłem.

A rano odkryłem, że ożył! Podniesiony do połowy wysokości puszki i wyglądał znacznie lepiej. Pod koniec dnia wyszedłem na powierzchnię całkiem zgodnie z oczekiwaniami. Wierzchnia warstwa była trochę ciemna, było w niej coś bolesnego. Kilka razy zmieniłem jego roztwór i wylałem ten płyn, bałem się pić, zerwałem wierzchnią warstwę i wyrzuciłem. Mushroom zgodził się zamieszkać w nowym mieszkaniu i wybaczył nam zapomnienie. Niesamowita przeżywalność!

Jesienią poszedłem do dziewiątej klasy w nowej szkole. A podczas jesiennych wakacji odwiedzili mnie koledzy z klasy. Widzieliśmy słoik: co to jest? Nabrałem więcej powietrza w klatkę piersiową, żeby oderwać zwykłe „to żyje ...” - i zatrzymałem się. Tekst, który z dumą recytujesz jako uczeń podstawówki, zostanie jakoś dziko odebrany, gdy jesteś już młodą damą z liceum, członkinią Komsomołu, aktywistką.

Krótko mówiąc, powiedziała, że ​​to Kombucha i że ten płyn można pić. A następnego dnia poszedłem do biblioteki.

Tak, nie śmiej się: do czytelni. To koniec lat siedemdziesiątych, wtedy nie istniało słowo „Internet”, tak samo jak sam Internet.

Przestudiowała katalogowanie czasopism „Zdrowie”, „Rabotnica”, „Krestyanka” i coś jeszcze, jak się wydaje, „Kobieta radziecka”.

W każdym pliku znaleziono kilka artykułów na temat Kombuchy. Potem wyciągnąłem dla siebie rozczarowujące wnioski: nikt tak naprawdę nie wie, co to jest i jak wpływa na organizm. Ale to nie wydaje się boleć. Dziękuję za to. Nie wiadomo również, skąd pochodzi w ZSRR. A dlaczego właśnie herbata? Okazuje się, że kombucha może żyć w mleku i sokach.

Moje tezy „marketingowe” w tamtym czasie wyglądały mniej więcej tak:

  • jest to żywy organizm, symbiotyczny
  • od dawna znany jest na Wschodzie
  • Napój kombucha jest ogólnie dobry dla zdrowia
  • wzmacnia odporność
  • poprawia metabolizm
  • leczy kilka chorób
  • pomaga schudnąć
  • ma w sobie alkohol!

Ostatnia pozycja na tej liście, jak możesz sobie wyobrazić, była przeznaczona wyłącznie dla kolegów z klasy, a nie ich rodziców.

Przez rok cała moja paralela była już z grzybem. Taka jest „historia cykliczna”.

Ale grzyb zrobił pełny cykl, kiedy wszedłem na uniwersytet. Wstąpiłem na tę samą uczelnię, KSU, na której kiedyś pracowała moja mama. Najpierw podarowała dziewczętom w schronisku kilka kiełków. Potem zaczęła proponować kolegom z klasy: nie wyrzucać ich, te „naleśniki”? A potem, to było już na drugim roku, nauczyciel zadzwonił do mnie i zapytał, co przyniosłem w słoiku i podałem koledze z klasy? Czy to nie „indyjski grzyb”, napój, z którego leczy zapalenie żołądka? Przyznałem, że pierwszy raz słyszałem o zapaleniu żołądka, ale jeśli jest to zapalenie żołądka o wysokiej kwasowości, to picie tego napoju raczej nie zadziała: będzie ciągła zgaga. I że nazwa „grzyb indyjski” to też, ogólnie rzecz biorąc, po raz pierwszy słyszę, nazywamy ją po prostu Kombucha.

"Tak tak! - nauczyciel był zachwycony. - Zgadza się, herbata! Czy możesz mi sprzedać potomka? "

Odpowiedziałem, że ich nie sprzedaję, tylko rozdaję je „zupełnie bez dna, czyli za nic” (działacz, członek Komsomołu, wczesne lata osiemdziesiąte, co za sprzedaż, co ty!)

Umówiliśmy się na barter: nauczycielka przyniosła mi kilka ziaren „ryżu morskiego”, uszczęśliwiłam ją naleśnikiem z kombuchy. Kilka tygodni później przypadkowo dowiedziałem się, że jest już linia dla procesów w dziale.

Moja mama przywiozła Kombuchę z uniwersytetu, z wydziału fizyki niskich temperatur. Sprowadziłem go na ten sam uniwersytet, na wydział historii literatury obcej. Grzyb zatoczył pełne koło.

Potem ... potem ożeniłem się, urodziłem, grzyb zniknął z mojego życia.

A tutaj kilka dni temu porządkując sekcję Kombucha pomyślałem: co nowego w tym temacie? Od teraz, koniec sierpnia 2019? Powiedz mi, Google ...

Oto, co udało nam się razem zeskrobać:

  • wciąż nie ma wiarygodnych informacji skąd wzięła się moda na fermentację roztworu cukru za pomocą tzw. „Kombuchy”
  • nie ma dokładnych informacji, skąd pochodzi, z Egiptu, Indii czy Chin
  • absolutnie nie wiadomo, kto i kiedy przywiózł go do ZSRR
  • ale wiadomo, że w USA zyskał niesamowitą popularność w latach 90. ubiegłego wieku i nadal rozprzestrzenia się agresywnie, ale nie za darmo, zdaniem znajomych, z rąk do rąk, jak to było u nas, ale za pieniądze
  • amerykański rynek napojów kombucha szacowany jest na absolutnie szalone miliony dolarów (556 milionów dolarów w 2017 roku) i nadal rośnie
  • słowo „kombucha” zostało użyte zamiast długiego i niewypowiedzianego „napoju z kombuchy”
  • nie ma wiarygodnych informacji, w jaki sposób Kombucha jest przydatna przy ciągłym użyciu
  • okresowo pojawiają się wirusowe wiadomości o rzekomych zgonach wśród fanów Kombuchi, ale nie ma też wiarygodnego potwierdzenia
  • istnieje ogromna różnorodność receptur z udziałem Kombuchi, prawie wszystkie te przepisy zawierają preparaty ziołowe, należy je traktować z należytą ostrożnością
  • Konsumenci Kombuchi stali się znacznie młodsi, nie są już babciami, których słoik kombuchy jest na równi z kwasem chlebowym. Pokolenie Pepsi wybiera Kombuchę!

Uwaga

Zdjęcia użyte w tym poście nie są dokumentalnymi zdjęciami z lat, o których jest ta historia. Te zdjęcia zostały zrobione przez mojego przyjaciela Jurija Podolskiego na moją prośbę, specjalnie dla VikiGrib i do tego artykułu.